CBR » KONFERENCJE
  
27-28 kwietnia 2005 Tożsamość europejska a tożsamość polska
27 kwietnia, 16.45
Marek MelnykTożsamość kulturowa Ukraińców w Polsce. Między asymilacją a wiernością tradycji (Obrady)
  
  
Abstrakt:Tożsamość kulturowa Ukraińców w Polsce.Miedzy asymilacją a wiernością tradycji. 1.Ludzie bez terytorium. Konsekwencje akcji “W. Podstawowym faktem określającym tożsamość kulturową Ukraińców Ukraińców Polsce jest deportacja wewnętrzna w 1947 roku zwana akcją “W”. W jej wyniku 150 tysięcy Ukraińców, którzy pozostali w Polsce po regulacji granic w 1945 roku i po wywiezieniu do ZSRR ponad 400 tysięcy swych rodaków, zostali przesiedleni na Północne i Zachodnie ziemie Polski w celu polonizacji. Ukraińska społeczność w Polsce został uformowana przez to katastroficzne wydarzenie i obecnie tak jak w 1947 roku to archipelag odizolowanych mniejszych lub większych społeczności rozrzuconych po Polsce. Ukraińcy w efekcie to mniejszość bez swego etnicznego terytorium, pozbawieni zakorzenienia w “małej ojczyźnie”. Pod tym względem przypominają społeczność Romów. Przesiedlenie jest zjawiskiem trwałym. Ukraińcy nie powracają na swe ziemie. Od 1956 roku powróciło ich, bowiem jedynie 5 tysięcy. Wyrazem trwałości przesiedlenia są świątynie zbudowane po 1989 roku na trenie przesiedleń. Szczególnie liczne w województwie Warmińsko-Mazurskim. Ukraińcy zdają się godzić z ta sytuacją. Nie ma protestów; nie występują dążenia do powrotu. 2. Ucieczka ku budowaniu demokracji na Ukrainie oraz przyjaźni i pojednia Polsko-Ukraińskiego. Drugim zjawiskiem, na które chciałbym zwrócić uwagę jest zaangażowanie się dużej liczby Ukraińców z Polski Ukraińców działania polityczne mające na celu budowaniu demokracji na Ukrainie oraz przyjaźni i pojednia Polsko-Ukraińskiego. Są to przedstawicie drugiej i trzeciej generacji przesiedleńców, którzy pod zdobyciu wyższego wykształcenia zamieszkali w dużych ośrodkach akademickich: Warszawa, Kraków, Lublin i włączyli się w działania mające na celu zbliżenie Polski i Ukrainy. Ukraina jest dla nich głównym punktem odniesienia. Bardzo często robią wrażenie ludzi, którzy przybyli z Ukrainy i zamieszkali w Polsce. Ukrain i walka o jej demokratyzacje, integrację z UE zastąpiła im tożsamość lokalną, której zresztą zostali pozbawieni. Ukraińcy ci chcą być pomostem między Polska i Ukrainą. Jest to ich nowa tożsamość, cel i misja a w praktyce również i praca zawodowa w szeregu organizacjach pozarządowych. Są oni reprezentantami czegoś co nazwałbym “EuroUkrainy”. 3. Obraz oficjalny. Trzecia postawa, która zdaje się wyrażać problem ukraińskiej tożsamości kulturowej w Polsce to postawą, którą reprezentują działacze społeczni mniejszości ukraińskiej. Łączy ona w sobie pragnienie reprezentowania spraw ukraińskich ukraińskich Polsce: szkolnictwo, zespoły folklorystyczne, uroczystości rocznicowe z dużym zaangażowaniem w sprawy Ukrainy jako państwa. Widać to wyraźnie w ich wystąpieniach w mediach. Wystąpienia ukraińskich działaczy są przeważnie pozbawione głębszych treści poznawczych. Reprezentuj bowiem w swym mniemaniu jakąś postawę wyważonego dialogu, “pro państwową” ugodowość, która nie pozwala im na szczerość wypowiedzi co zresztą widać. Są to bowiem Ukraińcy “koncesjonowani”. 4. Religia jako podstawowe źródłem tożsamości narodowej.Ukraińska kultura jest przez to jeszcze typową kulturą tradycyjną, etniczną. Wiąże się z tym żywa obecność w niej wartości sakralnych, religijnych w potoczności “ukraińskiego” życia codziennego w Polsce. Kultura i religia stanowią w tej społeczności etnicznej spójną jedność, wzajemnie się warunkują i przenikają. Rdzeniem tej kultury, jej metafizycznym jądrem jest wschodnie chrześcijaństwo. Jest to jego Logos, mistyczny i transcendentny sens, źródło tożsamości. Podkreślam tutaj użycie pojęcia “wschodnie chrześcijaństwo” dlatego, że ten religijny, metafizyczny rdzeń kultury jest wyjątkowo odporny na wyznaniowe podziały wśród prawosławnych i grekatolików. Sadzę, że Ukraincy w Polsce mimo podziału konfesyjnego w niczym się nie różnią w swym sakralnym przeżywaniu codzienności. Wyznaniowe podziały zdają się nie docierać do fundamentów naszej etniczności. Decyduje to chyba o ciągłości kulturowej Ukraińców mieszających w dzisiejszej Polsce. Ta kultura będzie istnieć tak długo jak nienaruszony zostanie jej religijny fundament. Jego naruszenie ( np. desakralizacja młodego pokolenia ) oznaczać będzie nieuchronnie przerwanie ciągłości. To metafizyczne religijne jądro może jednak być zachowane a nawet przetransformowane na miarę potrzeb i wyzwań współczesności. Równoznaczne to będzie jednak z rozwojem życia religijnego. Tylko dzięki temu będzie możliwe przetrwanie duchowe ukraińskiej etniczności. Inaczej będzie ona skazana na powolny zanik, spowalniany jedynie jej konserwowaniem. Przykładem tego są grekokatolicy, którzy dominują w ukraińskiej społeczności w Polsce. Nie trudno zauważyć, iż grekokatolikom z pewną trudnością przychodzi jednoznacznie odkreśleni tożsamości. Na pytanie o to kim są można usłyszeć kilka odpowiedzi. Np. że Kościół Greckokatolicki ma ponad 1000-letnią historię i jest spadkobiercą tradycji św. Włodzimierza – chrzciciela Rusi Kijowskiej. Momentem przełomowym w dziejach naszej wspólnoty było zawarcie unii brzeskiej w 1596 roku; było to odnowieniem dawnej jedności ze Stolicą Apostolską. W XX wieku Kościół Greckokatolicki złożył wielką daninę krwi, bowiem spośród nas wywodzą się tysiące męczenników za wiarę. Inne odpowiedzi zwykle akcentują akt zjednoczenia . Wówczas to określamy siebie mianem Wschodnich Katolików. Tłumaczymy potem, że Wschodnie Kościoły katolickie zwane często Kościołem greckokatolickim to Kościoły powstałe w wyniku przyłączenia się części lokalnych wspólnot Kościoła prawosławnego do Kościoła katolickiego. Zjednoczenie było oparte na założeniu powstania unii obu Kościołów. (modelu unii). Podstawą aktu zjednoczenia było uznanie doktrynalnej i jurydycznej supremacji papieża. Oznaczało to jedność dogmatyczną i organizacyjną prawosławnych z Kościołem katolickim. Jednocześnie “unici” zachowywali dotychczasową bizantyńską tradycję w dziedzinie: kultu, dyscypliny i ustroju wewnętrznego. Dla jasności wyjaśniamy określenie “Kościół greckokatolicki”. Często pojawią się tutaj nieporozumienia terminologiczne. Konieczne wydaje się podanie kilku odnośnych szczegółów. W historiografi polskiej, prcach teologicznych obok użytego terminu “Kościół greckokatolicki” funkcjonują inne. Często możemy spotać terminy: “obrządek wschodni”, “Kościół unicki” lub “Wschodni Kościcół katolicki” a od niedawna “Kościół bizantyńsko-ukraiński”. “Kościół unicki”-tym określeniem można jedynie nazywać prawosłanych, którzy dokonywali w przeszłości aktu unii z Kościołem katolickim. Tak więc “unici” to pierwsze pokolenie wschodnich katolików. Natomiast ich potomków trudno nazywać “unitami” a ich Kościół “unickim”. Sugerowałoby to, że jestesmy jakimiś innymi katolikami lub jakimś oddzielnym wyznaniem. Dla nas termin “Kościół unicki” ma raczej pejoratywne znaczenie. Naznaczone jest bowiem polemiką wyznaniową. Określenie “Kościół greckokatolicki” pojawiło się pod koniec XVIII w. w Austrii. Służyło ono pojęciowemu wyodrębnieniu Katolików pod względem obrządku łacińskiego i greckiego. Od tego czasu określenie to silnie przylgeneło do Wschodnich katolików i nie ma przy tym nie rodzi żadnych negatywnych skojrzeń.Dlatego nie na ono wyłącznie znaczenia historycznego i odnosi się onoobecnie do katolików tradycji bizantyńskiej takich narodów jak: ukraińcy, węgrzy , rumunowie,białrusini. Natomiast pojęcie “Kościół bizantyńsko-ukrański” to oficjana nazwa ukrańskich grekokatolików, przyjeta od niedawna w oficjalnej terminologii watykańskiej. Podkreśla ona przynależność obrządkową i narodowościową. “Wschodnie kościoły katolickie“ jest nabardziej ogólnym określeniem, obejmującym wszystkie kościoły wschodnie zarówno orientalne jak i prawosłane, które zjednoczyły się z Rzymem.Inna odpowiedź może wyakcentować proces asymilacji i recepcji tradycji łacińskich katolicyzmu. Ponieważ początek unii kościelnej to jednocześnie początek procesów latynizacji i okcydentalizacji. Kościół greckokatolicki przez swój charakter i genezę stał się z konieczności syntezą rodzimych tradycji religijnych bizanyjskich i zasymilowanych tradycji łacińskiego katolockiego chrześcijaństwa. W tworzeniu się tej syntezy istotne znaczenie miały religijne wartości kultury łacińskiej. Była to jednostronna asymilacja wartości łacińskich zapodmiotowanych w katolicyźmie, które to wyznanie było wręcz utożsamiany z kulturą łacińską. Przy czym to wchłanianie zdobyczy Zachodu łączono z dążeniem do zachowania własnych tradycji wschodniego chrześcijaństwa. Rozwinięto wręcz tutaj rzadką umiejętność adaptacji łacińskich tradycji bez zatracania własnych tradycji. A wszystko to po to by nie naruszyć równowagi między tym co łacińskie i bizantyńskie w religii chrześcijańskiej. Widać to wyraźnie w każda Niedzielę kiedy Ukraińcy gdzieś w Polsce zbierają się w jakims łaciński Kościele na Eucharystię. Ten rytuał jest podstawową formą społecznej “manifestacji” ich życia duchowego, ich tożsamości. Przez cały tydzień nie istnieją jako społeczność. Są zakonspirowani. Te kilkadziesiąt rodzin rozrzuconych po najbliższej okolicy w różnych wioskach, to co pozostało z jednego przywiezionego transportu w 1947 roku, razem może 50 osób kontaktuje się ze sobą właśnie raz w tygodniu w Niedzielę na Służbie Bożej. Tutaj odbywa się bycie ze sobą. Mają wówczas wyraźnie wciąż coś z uciekinierów. Iche poczucie wspólnoty to zarazem ich obcość. Podejrzewam, że coś podobnego musi występować w Kanadzie. To skojarzenie może brać się z tego, ze wówczas wyglądają dobrze i godnie. Gdzieś daleko pozostawiają troski: bezrobocie, choroby, starość, samotność. To niedzielne zgromadzenie wokół ołtarza rozpoczyna się od tego, że z zakamarków Kościoła wyciągane są stojaki z ikonami, które oddzielają prezbiterium od reszty Kościoła. Na środku Kościoła ustawiany stolik. Potem wszystko to wraz z ołtarzem jest otulane i dekorowane wyszywankami. Potem ministranci przynoszą księgi, ikony, krzyże a więc wszystko to co jest potrzebne do sprawowania liturgii. Gdy patrzy się na to z daleka widać, że na to wszystko spogląda przez cały wielki, nieruchomy, ukrzyżowany Chrystus zwisający z przytłaczającego nas ogromnego krzyża. I w pewnym momencie, zwykle po 20 minutach ta neogotycka świątynia przemienia się. Dzięki tym wszystkim zabiegom we wnętrzu, które wcześniej była sakralnym chaosem przypadkowo zebranych obrazów religijnych, płaskorzeźb ( np. jedną ze ścian zdobi wieniec z rogów jeleni z jakimś biskupem w środku), haseł religijnych zaczyna panować tutaj ład, porządek. Dzięki ikonom, które odsunęły gdzieś na bok i oddzieliły ten religijny kicz od prezbiterium zaczyna się spokój. Zasada tej przemiany jest zaprowadzenie harmonii. To co w chrześcijaństwie łacińskie i greckie jest zrównoważone na półtorej godziny trwania liturgii Eucharystii. Po jej zakończeniu cały ten nastrój gdzieś znika. Ikony są zdejmowane. Stoliki już niepotrzebne wędrują pod ścianę. Świątynia ponownie staje się trochę obca. Jest to miejscem, w którym chyba muszą uświadamiać sobie swą tymczasowość. Jest to wówczas rodzaj świętego koczowiska, które przejawia się w postaci braku stałego miejsca, zakorzenienia, wsi. Raz w tygodniu organizują sobie to miejsce świętego zgromadzenia. Ta niedzielna Eucharystia ta “dawka” religijnej duchowości. Jednak naznaczona jest ona poczuciem pustki duchowej, zapełnianiem pustki i poszukiwanie zakorzenienia. Po – Ukraińcach, ludziach poprzesuwanych w 1947 roku “z Polski do Polski” pozostała przeraźliwa pustka. Jedynym znakiem istnienia są Cerkwie. Postały jedynie materialne –miejsce święte, miejsca kultu religijnego. Wszystko inne to cień. Ukraińcy musza wiedzieć, że tylko świętość może przetrwać, może pozostać na swoim miejscu nieruchomo i niewzruszenie. Bo zwykłe, świeckie życie to jest podróżą, która zmusza by pozostawić swoje miejsce, zabrać w pośpiechu najpotrzebniejsze rzeczy. Może dzięki temu ciągłemu stwarzaniu sobie miejsca świętego nie ma w nich buntu. Nie ma też rozpaczy, która brałaby się z świadomości, że oto kończy się po woli “ukraiński” świat w Polsce. Ponieważ nie ma zadawania najprostszych pytań: skąd wziąć nadzieję? co pozostanie po nas? Nie ma bezsilnej szamotaniny wynikające z poczucia, iż żyjemy tak nie-naprawdę i nienormalnie. Porostu nie mamy poczucia sytuacji granicznej, w której elementarnym odruchem jest powrót do najprostszych wartości i pytań. ta zbiorowość nie podlega tego typu doświadczeniom. Wydaje mi się, że jest to możliwe dzięki wykształceni odruchu umożliwiającego mieszanie poczucia graniczności naszego życia z przekonaniem, że nasze życie jest najzupełniej zwykłe, tzw. normalne. Ddlatego, że tłumią w jakimś odruchem samoobrony, ostre poczucie iż okoliczności zewnętrzne wciągają ich w sytuację bez wyjścia: utratę poczucia bycia sobą, rozpadu tradycyjnej formacji życia i hierarchii wartości. A może tylko tak dobrze udają, że wszystko jest dobrze, że jest normalnie, że żyją normalnie. Nie wiem. Ale z pewnością musząciągle się bronić się przed zachwianiem tej kruchej równowagi, która jest zasadą ich istnienia i trwania.